idzdodomu
Komentarze: 0
Z pamiętnika psa myśliwskiego cz. II
Czwartek
Cały dzień dziś pani nie było. Do bani z takim dniem. Co mnie obchodzą
jakieś konsultacje i to, że Pani musi jechać do jakiegoś gabinetu?! Ja
też potrzebuję konsultacji! Chcę, żeby Pani była i od czasu do czasu
podrapała mnie za uszkiem. Czy drapanie za uszkiem jest mniej ważne niż
siedzenie w jakimś gabinecie?! Żaden gabinet nie dorównuje moim uszom!
Pacjenci mogą poczekać, moje uszy - nie. Już wczoraj wyczułem, że coś
jest nie tak, pani wyjęła z szafy swoją sierść i powiesiła na wieszaku
w przedpokoju. Dziwne ma te sierści, różne takie i zmienia je częściej
niż ja, czyli nie tylko wiosną i jesienią. Chyba bym się wściekł, jak
bym się musiał obdzierać z futra kilka razy dziennie. Oczywiście rano
obudził mnie warkot takiego smoka, którego pani nieraz też na mnie
napuszcza. Ten smok dmucha jak głupi w pani głowę ciepłym powietrzem i
pani wygląda chwilami jak kurczak, który kiedyś Azorowi wlazł pod pysk:
chmura - pióra. Ale potem wszystko wraca do normy, pani wygląda
(prawie) normalnie, wskakuje w swoje futro, cmoka mnie w nos i znika.
Tylko dla zmyły, żeby czasem nie przyszło mi do głowy jej odszukać,
zaciera za sobą ślady jakąś substancją zapachową. Na znak protestu, do
powrotu pani nic nie jem. Mały mówi wtedy, że jestem enokomiczny,
eknominiczny, czy jakoś tak. Teraz też tak było; jak się umościłem w
koszyku zaraz po pani wyjściu, to mnie dopiero Sasza na drugie
śniadanie obudził. Ile razy mam tłumaczyć, temu głupiemu kotu, że nie
jadam drugich śniadań jak nie ma pani. W ogóle nic wtedy nie jadam. W
końcu pani wróciła, zrobiła obiad, a ja dostałem porcję mojego
ulubionego brokuła, za to, że byłem grzeczny, o! A Kissa dostał burę,
bo się zamknął w korytarzu na cały dzień i narobił w kącie. On się
tłumaczył, że to przypadkiem, ale ja wiem, że to bujda, bo pani w
korytarzu postawiła garnek z mięsem i jak znam tego drania, to on
chciał to mięso zjeść, tylko się przeliczył z siłami, bo pokrywka to
nie mysz, nie ma ogonka i tak łatwo ściągnąć się z gara nie da. Jutro
pani będzie w domu. Podrapie mnie za uszkiem. Pójdziemy na spacer i
powie mi jak bardzo mnie kocha. Ja też jej to powiem: powiem jej moim
zimnym, mokrym nosem po nodze, jak tylko rano wstanie.
Piątek
Co ja tej kobiecie zrobiłem, że tak mnie załatwiła??? Obiecała mi,
że mnie obstrzyże, a zrobiła ze mnie barana, którego obrzępolił pijany
baca! Jak ja się ludziom (psom??) na oczy pokażę?? Jak bym szedł na
jakieś polowanie, to koniec ze mną, wszyscy kumple zapamiętają mnie
jako wystrzępioną kupę futra! Ja wiem, że nie zawsze byłem czesany
zanim trafiłem do tego domu, nie znałem nożyczek i gryzłem szczotkę,
ale żeby tak się to zemściło?? Wczoraj pani mnie zaczęła obcinać, ale
coś jej nie szło, więc sobie odpuściła. Dziś jednak wróciła jak huragan
Berta i dopełniła zniszczenia! Wiecie dlaczego nie dam sobie zrobić
zdjęć w najbliższym czasie?? Bo nie jestem głupi i clowna z siebie nie
zrobię! Poczekam aż odrosną i pójdę do normalnego fryzjera, jak
porządny pies. Że co? Że niby ja się wierciłem i szarpałem?! No nie!
Środa
Wyjazd. Oczywiście to nie ja jadę, tylko pani. Tak to jest, jak się
jest psem; są dobre i złe strony bycia futrzakiem. Z jednej strony
można bezkarnie sikać na choinki w sadzie i pod każdym napotkanym na
spacerze drzewkiem, a z drugiej strony - same przykrości! Nie można
jechać z panią do Warszawy, ściągać jedzenia ze stołu, szarpać się na
otoku, łapać listonosza za nogawkę i takie tam… A w tej Warszawie to
teraz takie cuda będą, że ho ho! I oczywiście mnie na nich nie będzie.
Targi łowieckie będą i pani też tam pojedzie. A to przecież ja jestem
psem myśliwskim i ja tam powinienem być! Czy to jest sprawiedliwe??? No
tak, ale nikt nie obiecywał sprawiedliwości na tym psim padole. Ale by
było fajnie, jak bym tak paradował przy pani nodze po takich targach i
wszyscy by mnie podziwiali, bo ja piękny jestem, przynajmniej pani tak
mówi. Nie wiedziałem o tym, ale jak ktoś mi trąbi dzień i noc do ucha,
jaki to ja uroczy, to w końcu dociera, prawda? No to szedłbym tak,
wszyscy by patrzyli, pytali czy poluję i czy jestem dobrze ułożony. Ha,
pewnie, że jestem, a poluję najchętniej na pióro, ale jak trzeba, to i
postrzałka dojdę. A z tym układaniem to nie wiem, niektóre rzeczy wiem,
bo... wiem i już. Taki aport na przykład, jak coś wpada do wody po
strzale, to wiadomo, że muszę to przynieść, prawda? A kto ma wejść po
to, pani? Nawet mogę jej to w całości przynieść, co mi szkodzi, kupa
piór tylko i rybami śmierdzi, nie wiem po co jej to. Już bym wolał
nasze kury podskubać, ale honor mi nie pozwala ich ganiać, bo ja to
porządny pies jestem, za byle piórem nie biegam! Taki pan co mieszka
niedaleko nas, w leśniczówce, to mówi, że jego suczka jest ułożona, bo
jak się ją położy, to leży. Ja chyba też tak, jak mi pani wieczorem
pościeli w koszyczku, to się w nim ułożę i tak leżę do rana, to o to
chodzi?
_______________________
Do Warszawy nie jadę, to już wiem, kolejne targi Expo obejdą się
bez złotego spaniela angielskiego. Na znak protestu unorałem się jak
dzik w babrzysku. Skorzystałem z kałuży i z piasku, który leży za
szopką. Podobno coś ma być z niego budowane. Pewnie zamek.
Niedziela
Co ja się namęczyłem dziś w nocy! Jak nigdy! Niby spałem jak suseł, a
to co mi się śniło, to chyba nigdy, żadnemu psu nie przewidziało się w
nocy. Z początku myślałem, że to jawa, że naprawdę jestem na polowaniu,
ale potem, jak obudziłem się z piskiem obok mojego kochanego koszyka,
zrozumiałem, że to tylko wspomnienie sprzed kilku miesięcy dały znać o
sobie. Pani spała jeszcze i głupio mi się zrobiło, że tak hałasuję:
wróciła późno i była zmęczona, jak bym ją obudził, to by była głupia
sprawa. Pewnie by się nie gniewała, tylko podrapała mnie po brzuszku,
ale to żal, jak pani w nocy nie śpi, a na drugi dzień snuje się jak
cień. Śniło mi się, że wielki jak smok dzik zaatakował moją panią, a ja
chciałem biec jej na pomoc, tylko moje nóżki mnie nie słuchały!
Biegłem, biegłem, ale nie przesuwałem się do przodu, co za koszmar!
Chciałem złapać potwora zębami, też nie mogłem sięgnąć, a tu pani w
niebezpieczeństwie! Ile to pies się musi nacierpieć w imię miłości.
Nawet przez sen. Widziałem takiego dzika. Kolega mojej pani strzelił
odyńca, który ważył prawie 140 kg! To było tak: czekałem grzecznie w
samochodzie, zawsze czekam, bo wiem, że mogę być potrzebny. Tym razem
nie byłem, ale pani i tak przyszła po mnie, żebym pozował do zdjęcia z
tym kolegą – szczęściarzem. Jak zobaczyłem tego dzika, to aż mi się
sierść na karku zjeżyła i wtedy sobie właśnie wyobraziłem, co by było,
gdyby ten potwór zaczął gonić moją panią! Zacząłem szczekać jak głupi
szczeniak, chociaż wiedziałem, że ten dzik już nigdzie nie pobiegnie.
Kolega mojej pani bardzo mnie za to chwalił, mówił, że zadziora jestem.
Może i jestem, ale na zdjęciach jest sam.
Poniedziałek
Pani obiecała, że z targów myśliwskich przywiezie mi prezent. I
przywiozła. Gwizdek. Miałem kiedyś coś takiego i dzięki Bogu zgubił się
w lesie. Jestem porządnym psem i nie trzeba na mnie dmuchać w gwizdek,
wystarczy zagwizdać normalnie, po ludzku (po psiemu?), ale jak się
smaruje usta jakimś świństwem, to pewnie, że trudno potem przez taki
sklejony ryjek porządnie gwizdać. Udałem, że się cieszę z prezentu, bo
co miałem robić, ale przyznam, że nie przypadł mi do gustu; czy ja
jestem piłkarz, żeby na mnie gwizdać gwizdkiem???
Środa
Każdy pies, powinien zadbać o to, żeby jego właściciel był dobrze
ułożony. Ja też zadbałem. Może nie do końca mi się to udało, ale
przecież poznałem moją panią jak oboje nie byliśmy już tacy młodzi, a
stare egzemplarze szkoli się dosyć ciężko. Przynajmniej pani zawsze tak
mówi. Zabrałem się do szkolenia dosyć ostro, bo na początku nie bardzo
wiedziałem o co im wszystkim chodzi; ugryzłem Małego, co mi tam, niech
wie, że jak pies jest pod stołem to znaczy, że ma doła i nie wsadza się
tam łap. Tylko Jej nigdy nie ugryzłem. Nie było za co. Pewnie, że
nieraz mnie zrugała jak coś zmalowałem, ale zawsze robiła to z sercem.
Szkolenie mojej nowej rodziny zacząłem od sygnałów głosowych. Kiedy
bawię się na podwórku, skończą mi się pomysły na różne rozrywki i chce
mi się już do domu, to wtedy wyję. Nie stosuję żadnych metod pośrednich
wejścia do domu, tylko od razu walę z grubej rury. A co ja się będę
rozmieniał na drobne: najpierw piszczenie, potem drapanie w drzwi i
poszczekiwanie. Siadam przy bramie, kieruję pysk ku wsi i wyyyyyjęęęe.
Pani mówi, że jak wilk. A dlaczego przy bramie? A niech wszyscy słyszą!
Co mi tam! Ale ruch się wtedy w domu robi! Wszyscy biegną na złamanie
karku, starają się jak najszybciej dopaść drzwi, żeby mnie wpuścić. Jak
już otworzą, to ja wtedy spokojnie, bez nerwów, łapa za łapą, idę do
domu. Nieraz najdzie mnie coś po drodze i się rozmyślam. Nie wracam
wtedy, tylko skręcam za dom, do sadu i udaję, że tak sobie “śpiewałem”
i co mi wtedy zrobią?
Dodaj komentarz